środa, 26 marca 2014

Pierzasta zaduma

Obłoki. Można mieć  w nich głowę zanurzoną (i tak chodzić... przyziemne sprawy mając za nic...), można nad nimi puszczać latawce ... można popaść w zadumę patrząc jak suną po niebie wraz z wiatrem. Najlepiej jest leżąc na łące ... podziwiać - tak po prostu - niebo nimi usłane. I wciąż coś innego tam w górze dostrzegać, bawić się kształtami i wyobraźnią...To taki doskonały Przerywnik. Od pracy, od ciężkich jak cegły myśli dręczących i męczących...od dnia którego zdarzenia nie raz przytłaczają ciężarem do ziemi ciągnącym. A gdyby tak odbić się od niej lekko...Uwolnić swe myśli by z wiatrem frunęły gdzie zechcą...Tymczasem My wpatrzeni w błękitny bezkres...Widzimy...z czasem całkiem wyraźnie...baranka, za chwilę zaś konia...Wraz z dzieckiem i więcej dostrzec zdołamy... 
Gdyż nikt inny tak jak dziecko potrafi uruchomić wyobraźnię i z odpowiednim zaangażowaniem dostrzec na niebie choćby i całe Zoo.
Pierzaste obłoki mogą nam towarzyszyć w Dzień...
muśnięte promieniami słońca...radośnie sunące, w błękit nurkujące... 
...i Nocą...
po granatowym niebie tańczące...w poświacie księżyca radośnie pluskające...:)



Pierzasta Zaduma

Zadumałam się na chwilę
Na zielonej łące
Uwolniłam z wiatrem myśli...
W głowie kołaczące.
Wzleciały wysoko...
W wielokształtne chmury...
Nabrały lekkości i nieba purpury.
Teraz mogą wracać
Miejsce na nie czeka
W głowie uwolnionej 
Z wszelkich trosk człowieka
Chętnie je ułożę,
Przemyślę na nowo
Jednak w inny sposób ...
Bardziej na Bajkowo.

Kolejną zadumę z dziećmi zaplanuję...
Weźmiemy plecaki i prowiant spakuję...
Będziemy tu leżeć na zielonej łące...
Licząc: raz...dwa...trzy...
Obłoki sunące...
Wypuszczać doń myśli by z nimi ganiały...
I z trosk uwolnione do nas powracały...
A pomiędzy chmury kształtów rozmaitych...
Pierzaste ziwerzątka, samochody, lalki ...
Wpleciemy z lekkością swoje własne Bajki.

Poniżej prezentuję prototyp do powstałych grafik - Kinii mojej pierzaste, kredką zmalowane zawijasy :).
Uwaga! Wzór opatentowany ;).
Uffff... moje myśli otrzymały podniebne wytchnienie, mam nadzieję że i Wasze... choćby na chwilkę...:)
Udanych dni, lekkich jak pierzaste obłoki...!

Zdjęcia z rodzinnego foto - archiwum - Kingusiowy i Filipowy dziadek
Ilustracje i Wierszowanka - Mama (Martuś:)
Opracowanie graficzne - arcydzielko.blogspot.com
Pozostałe ilustracje do podejrzenia Tutaj

piątek, 21 marca 2014

Kreatywne poczytajki - Linnea w ogrodzie Moneta

Wyobraźcie sobie ... że byłyśmy z Kinią w Paryżu ! Naszych Panów zostawiłyśmy chwilowo w domu i we dwie wybrałyśmy się na wycieczkę ... o tematyce bardzo nam obu bliskiej. 'Ogród i sztuka' to hasła przewodnie naszej wyprawy, podróży gdzie przewodniczką była nam mała, niezwykle ciekawa świata, dziewczynka o imieniu Linnea ...
Tak naprawdę ... to siedząc na miękkiej kanapie, trzymając w ręku piękną książkę...przeniosłyśmy się do Paryża na skrzydłach naszej wyobraźni...
''Linnea w ogrodzie Moneta'' to niezwykła książeczka, dzięki której wraz z dziewczynką o imieniu Linnea oraz Jej opiekunem panem Blomkvistem, zwiedzamy Paryż śladem jednego z najwybitniejszych malarzy impresjonistów - Claude Monet. Odwiedzamy muzea i zakątki znane z Jego obrazów oraz jesteśmy (dwukrotnie!) gośćmi w Jego odrestaurowanej posiadłości w Giverny...Jaki piękny ogród roztacza się wkoło tego różowego domu! Tyle tam gatunków kwiatów i kolorów ... i to wszystko powstało na specjalne życzenie malarza, by mógł malować tak piękne obrazy wprost z natury...
Stanęliśmy wraz z Linneą na japońskim mostku, który to tak często był obiektem malowanym przez Moneta. Linnea na wyprawę zabrała aparat i szkicownik i my z Kinią jak najbardziej popierałyśmy ten bagaż! To bowiem niezbędny ekwipunek do takich bogatych w widoki wypraw...Zaraz po lekturze Kinia złapała za kartkę, kredki, flamaster i stworzyła swój własny szkic kwiatów z ogrodu...Ma teraz plan na najbliższe wiosenne dni, by portretować wszystko co wkoło zakwitnie...

Bohaterowie książeczki swoją opowieścią przenieśli nas także do muzeum Marmottan , do Oranżerii (gdzie podziwialiśmy ogromne  płótno z namalowanymi nenufarami...), do muzeum Orsay niestety kolejka była zbyt długa. Obejrzeliśmy wspólnie wiele obrazów, odbyliśmy piknik nad rzeczką Ru oraz podziwialiśmy wschód słońca nad Sekwaną...
Poznaliśmy niezwykłą historię życia Moneta i rozprawiałyśmy o tym jak to ciekawie, mimo wszelkich trudów których w Jego życiu było niemało, jest być malarzem...Gdyby nie tacy wielcy ludzie bowiem, którzy z pasją tworzyli i tworzą ... nie byłoby tylu pięknych dzieł do podziwiania i miejsc do zwiedzania...
A wiecie ... ? Impresjoniści to artyści jedyni w swoim rodzaju, których zwano 'malarzami wrażeń'. Monet potrafił całymi dniami przesiadywać w ogrodzie, gdzie malował parę płócien jednocześnie, a wszytko to tylko po to by uchwycić chwilę i zmienne oświetlenie...najbardziej lubił malować wodę ... krajobraz który był zmiennym i w którym odbijały się rozmaite kolory i światło. Jak to Linnea cudnie określiła - z bliska Jego obrazy są 'takie napaćkane!' , jednak z daleka to prawdziwe arcydzieła drgające odcieniami i mieniące się światłem...
Kinia zapałała chęcią przeogromną, by w to 'paćkanie' choć przez chwilę się zabawić ;) ...Na podstawie obrazu 'Maki' powstała Jej własna wersja:)



Było czytanie samodzielne i próba wspólnego...


Gdy Kinia już się naczytała, to mała myszka harcowała ;) i piękne ilustracje podziwiała ...a gdyby umiała to by i sama treść cenną poznała :)



Z paryskiej wyprawy Linnea przywiozła mnóstwo wspomnień i pamiątek... Na końcu książeczki można znaleźć wiele cennych wskazówek opisujących miejsca godne polecenia i odwiedzenia na wypadek planowania podobnej wycieczki...nie znajdziecie tam jedynie opisu jak wygląda Paryż z wieży Eiffla, gdyż najzwyczajniej na takie widoki nie starczyło bohaterom czasu :) 
Całość napisana niezwykle lekkim językiem, z perspektywy małej dziewczynki, więc dla dzieci bardzo czytelnym. Ja małą dziewczynką już dawno nie jestem, jednak książeczkę rekomenduję także i dla dorosłych, gdyż przeczytałam ją z ogromną przyjemnością.
Polecam więc z całego serca...dzieciom i ich rodzicom, pasjonatom sztuki i tym co ze sztuką są na bakier (bowiem po przeczytaniu mają szansę to zmienić ;), tym co szukają inspirującej literatury która pobudzi chęć podróży i zabaw plastycznych.

Linnea w ogrodzie Moneta
Wydawnictwo: Zakamarki
Tekst: Christina Bjork
 Ilustracje: Lena Anderson
Oprawa twarda.
Format: 19,5 x 27 cm
Stron: 52
Wiek: 6+
Książeczka do kupienia tutaj

wtorek, 18 marca 2014

Zieleniejemy . . .

Nie z zazdrości, a z czystej ... radości ! ... że Wiosna tuż za rogiem, za kolejnym zakrętem, za oknami i za drzwiami. Czeka. Z otwartymi ramionami. Nagle okazuje się, że pod własnym dachem, mieszka z nami ... wiele odcieni zieleni. Wcześniej nie zauważanych, gdzieś za szpargałami skrywanych...zapomnianych lub po prostu nie wyeksponowanych - jak na Wiosnę przystało.



Przyszła Wiosna
Nie pukała
Weszła w butach ...
Zapomniała
Tak Jej się spieszyło.
Lecz My się nie obrażamy
Błoto z Jej butów w mig posprzątamy
Zieleń nam serca wypełnia !


I mimo że wiosenna aura chwilowo nas opuściła ... my myślami wraz z nią :)
Na koniec - mała zagadka / zapowiedź kolejnego postu rozpoczynającego nowy cykl 'kreatywnych poczytajek'. Fragment jakiego obrazu i czyjego autorstwa przedstawiają poniższe zdjęcia ? Dla osoby, która pierwsza odgadnie - szykuje się od nas wiosenna niespodzianka :)

piątek, 14 marca 2014

Kolory folkloru

Cała ta nasza kolorowa historia zaczęła się od Łowicza, a dokładnie od szkolnej wycieczki...Kinia wróciła zeń jak zaczarowana oraz z piękną (mamie dedykowaną :), wycinanką własnego autorstwa w torebce. Zaraz po tym nauczycielka ogłosiła w klasie konkurs na projekt książki i tak zrodził się pomysł. Pomysł na książkę - wierszowankę z  ilustracjami w stylu ludowym. Pomagałam ja, pomagała babcia...Kinia wymyślała wierszyki i tworzyła ilustracje. Wszystkie rysunki zostały wzorowane na wydrukach z internetu. Mnóstwo stron razem przejrzałyśmy i podrukowałyśmy stosik ludowych inspiracji. Moc barw, piękne wzory...obie wzdychałyśmy do monitora ;) A oto efekty Kiniowych działań folklorowych ;)











Nie mogę tu nie napisać że polecam takie rodzinne, kreatywne przedsięwzięcie. Inspiracją może być coś zupełnie innego ! Chodzi tu raczej o naukę współpracy i ćwiczenie wyobraźni oraz manualnych umiejętności. A dodatkowo - to świetny motyw by wspólnie spędzić czas, a pamiątkę przechować w szufladzie i wyciągnąć na specjalną okazję by powspominać...Podszepnę jeszcze tylko że do zrobienia własnej książki świetną inspiracją może być także inna...książka :).
Po tej naszej wspólnej, wirtualnej podróży 'na ludowo' stworzyłam nawet specjalny katalog z pomysłami - w stylu etno, ludowym, folkowym. Natrafiłam na inspiracje wnętrz, mebli, dekoracjii...trzymam więc, być może kiedyś nadarzy się przestrzeń by tą  fascynację (jedną z wielu) wykorzystać. 
Póki co jednak z głowy mi wyjść nie chcą te łowickie wycinanki ... zasiadłam i stworzyłam własną tematyczną wariację graficzną ;) z wiosennym przesłaniem, a jakże by teraz inaczej być mogło... !Gdzie nie spojrzę bowiem wiosna puszcza do mnie oko ;)
I tak powstały kwadratowe karteczki 15x15 cm - do wysłania lub oprawienia w ramki...



Prostokątne karteczki 15 x 8 cm z wiosennymi życzeniami...



A z ukłonem w stronę małych artystów ... każda z karteczek dostała wersję gdzie pozbyła się kolorów ...By można było zaczarować ją barwami wg własnego pomysłu i podpisać się pod tym jak na artystę/projektanta przystało ;).

Niech wiosenna moc kolorów będzie z Wami!:)

piątek, 7 marca 2014

Pokój z widokiem na niebo . . .

Na początku był sufit. Całkiem biały, pusty...więc i smutny...sufit. Pewnego dnia zapragnął stać się niebem, a my zapragnęliśmy mieć niebo na suficie...a z czasem także i pod nim. W pierwszej kolejności więc sufit nabrał koloru...szarego odcienia niebieskości...Na naszym prywatnym pokojowym nieboskłonie pojawiły się gwiazdy...w dzień niezbyt widoczne, nocą rozbłyskały przez chwilę...naładowane świetlistą energią mijającego już dnia i doświetlane wieczornymi lampami. Gdy zgasło światło - one czuwały przez jakąś godzinkę...usypiając najmłodszych mieszkańców...
Nadszedł i moment, gdy płaskie gwiaździste, sufitowe niebo zapragnęło wyruszyć w przestrzeń...I tak oto powstał nasz prywatny podsufitowy nieboskłon...gdzie papierowe gwiazdy, przeplecione firankową łuną...w towarzystwie ważki i motyla...fruwają w przestrzeni między sufitem a łóżkiem:






Od tej pory...sen jest wyjątkowo...spokojny, a noc...doskonała.
'Doskonała noc'
Pewnego razu było sobie doskonałe, rozgwieżdżone niebo,
Lśniły na nim i mrugały tysiące gwiazd.
Każdej nocy gwiazdy tańczyły w ciemności - bardzo, bardzo powolutku.
Pod gwiazdami był sobie księżyc.
Jasny i doskonały, świecił na rozgwieżdżonym niebie.
Czasami pokazywał pełną, okrągłą twarz.
A czasami widać było tylko maleńki odłamek srebra.
Każdej nocy płynął cicho po niebie pod gwiazdami.
Pod księżycem była planeta. 
Była niebieska i zielona niczym doskonały, migoczący klejnot.
Przez całą noc obracała się powolutku - pod księżycem i pod gwiazdami.
Na planecie mieszkały różne stworzenia, maleńkie i ogromne.
Niektóre z nich skakały, a inne fruwały.
Niektóre pełzały, a inne pływały.
Czasami kładły się i przez chwilę leżały nieruchomo - zupełnie nieruchomo -
na planecie, pod księżycem i pod gwiazdami.
Wśród tych stworzeń była pewna osoba.
Mała osóbka, bezpieczna w miękkim przytulnym łóżeczku.
A ktoś kto kochał tą małą osóbkę, był zawsze blisko niej.
Ponieważ ta mała osóbka też była doskonała i bardzo, bardzo cenna.
Mała osóbka spała, łagodnie oddychając,
śniąc i uśmiechając się w swoim ciepłym łóżeczku,
na planecie, pod księżycem i pod gwiazdami.
I przez całą noc gwiazdy tańczyły, 
księżyc przesuwał się po niebie, a planeta się obracała.
A mała osóbka spała i wszystko było dokładnie takie, jakie powinno być.
Doskonałe.
(Jedno z Kinii ulubionych opowiadań na dobranoc, zaczerpnięte  z książeczki o tytule 'Słodkich Snów' autorstwa Nicoli Baxter; wydawnictwo REA). Polecam posiadanie na nocnej szafeczce / półeczce jako umilacza wieczorów, uspokajacza i utulacza ;)).


W naszej podsufitowej 'instalacji' do kompletu brakuje tylko księżyca...gdyż pluszowych stworzeń - ulubieńców Kinii i Fifi jest wciąż pod dostatkiem ;)...a dwie bardzo cenne osóbki śpią nimi otoczone w swoich przytulnych, miękkich łóżeczkach.
Przed pierwszą 'podniebną' nocą Kinia stwierdziła: ''Potrzebna mi jest na dzisiaj inna piżama...koniecznie błękitna...bym pasowała do mojego nowego gwiezdnego sufitu ;)''.


Dla rodziców, chcących uchylić swoim pociechom rąbka  nieba...czas na wskazówki 'techniczne' ;)
1. Nasze gwiazdy powstały trojako...:
- zakupione w markecie na dziale z zabawkami...fluorescencyjne gwiazdy...przytwierdzone do sufitu na masę plastyczną zawartą w zestawie
- wykonane z masy papierowej z rozgotowanej makulatury (pisałam o tym już TUTAJ), następnie pomalowane farbami akrylowymi i spryskane brokatem w sprayu
- wydrukowane z gotowych szablonów dostępnych TUTAJ i pomalowane przez Kinię kolorowymi kredkami...a następnie sklejone przestrzennie klejem do papieru







2. Nasze papierowe : ważka i motyl - zostały wykonane wg instrukcji oraz z papieru dostępnego w książeczce Zoorigami, którą można zakupić np TUTAJ
3. Nasza półprzezroczysta 'łuna' powstała ze starych firanek pociętych w pasy
4. Niebieskie kulki ceramiczne wyszperałyśmy na pchlim targu...przypadkowo...będąc przejazdem w Świdnicy...ostatecznie okazały się jednak zbyt ciężkie, by naszą metodą podczepione...mogły wisieć nad łóżkiem ;)
5. Wszystkie elementy naszego 'nieba' nawlekliśmy na szary kordonek o różnej długości i przyczepiliśmy do sufitu za pomocą masy plastycznej ... formując z niej niewielkie kulki. Masa świetnie nadaje się do przytwierdzania niezbyt ciężkich rzeczy...łatwo się też odkleja nie pozostawiając brudnych plam. Z perspektywy czasu wybrałabym jednak białą, zamiast niebieskiej - ta bowiem okazała się zbyt mocnym akcentem na suficie.
I gotowe ! - Słodkich snów !:)

Taka 'instalacja' nie wymaga wiele miejsca...mieści się bowiem nad przestrzenią łóżeczka. Świetnie akcentuje strefę sypialnianą, a także...oferuje ogromną dowolność barw, ilości i rodzaju elementów oraz faktur, które można dostosować wg własnej inwencji do swojego wnętrza...na miarę potrzeb i upodobań.

Do zestawu, podczas ferii zimowych u babci, została wykonana jeszcze włóczkowa ważka...jednak kolorystycznie nie zgrała nam się z całością. Znalazło się mimo to i dla niej miejsce...lata więc i zbiera pyłki...z naściennego kwiatu przy łóżku Kinii:)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...