''Jak to dobrze że Kinia ma tutaj takie koleżanki'' pomyślałam ...
Rozpoczęło się radosne lepienie z gliny. Wylepianie, wyciskanie, odciskanie, formowanie, ulepianie ... Tak powstały 'Ulepiaki' - jeden płaski, a inny taki ... Leżą sobie teraz spokojnie pod dachem drewnianej altany... Schną i czekają na ostateczne wypalenie (a może i ozdobienie ?:).
Zdjęcia makro glinianych dzieł wykonał dla nas Kingusiowy i Filipowy dziadek.
uwielbiamy takie "brudne" zabawy, choćby w błocie ...
OdpowiedzUsuńa nazwa ULEPIAKI idealnie odzwierciedla ich formę... kopiuję :)
'Dziecko brudne to dziecko szczęśliwe' :-) Nazwa tak mi się w głowie 'ulepiła' ;) - kopiujcie bez hamulca ;)
UsuńWspaniale!!!
OdpowiedzUsuń:-) Wspaniała zabawa to była !!! :-)
UsuńPiękne zdjęcia i znajoma mi zabawa, szczególnie na koniec lata! Przypomniał mi ten wpis czasy dzieciństwa, kiedy na pożegnanie lata robiłam jarzębinowe korale oraz niewielkie naczynia i zwierzątka z wygrzebanej gdzieś nie wiadomo gdzie gliny :) Jedno i drugie schło sobie na ścianie drewnianej "szopy", czekając na mój powrót w następnym roku :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, jeszcze przez chwilę wakacyjnie :)
Piękne masz wspomnienia !:) Nasze ulepione dzieła też pewnie będą schły i czekały do następnego Lata :-) Pozdrawiamy - niech Lato jeszcze będzie z nami!
Usuńlepienie z gliny to bardzo kreatywne zajęcie...zawłaszcza, że można zachować swoje pracę na pamiątkę
OdpowiedzUsuńTo prawda ... można je później wypalić dla lepszej trwałości i pomalować lub poszkliwić ... możliwości jest tak wiele! A samo lepienie - brudne to zajęcie ale jakże relaksujące! :)
UsuńSama też bym z chęcią polepiła z gliny. Fajne zajęcie na odstresowanie :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę dzieciakom "góry" z gliny.
Ten czynnik 'na stresy' pozwala cieszyć się z glinianej zabawy nie tylko dzieciom właśnie ;-) ... sama sobie czasem podlepię co nie co ;), a że plener przyjmie każdy brud , chaos, bałagan ... lepienie na łonie natury jest tym bardziej radosne :-)
UsuńPrzypomniała mi się moja przygoda z gliną z dzieciństwa. Podczas pewnych wakacji, moja ciocia zabrała mnie, siostrę i moich kuzynów do gospodarstwa agroturystycznego prowadzonego przez żonę rzeźbiarza.Artysta miał ogromną, przeszkloną pracownię i całą wannę gliny "gotowej do spożycia" ;-) Gdzieś w Górach Świętokrzystkich...Mogliśmy korzystać z jego zapasów do woli. Coś mi nawet próbował opowiadać o formie w sztuce, ale ja i tak miałam plan - maski indiańskie. Rozpisałam się, bo uruchomiłaś we mnie wspomnienia! :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGdy post uruchamia czyjeś wspomnienia ... to jedno z lepszych wynagrodzeń dla autora ;-) , a to że dzieciństwo nie raz z gliną jest wspominane to tylko świadectwo na to jak prostym a jednak rozwijającym i w pamięć zapadającym zajęciem lepienie jest :-) Pozdrawiam
UsuńPiękne! Też takie lepiłam :) Ech.. wspomnienia :))
OdpowiedzUsuńJak to dobrze że glinę możemy nie raz wykopać 'spod ziemi' i ulepić sobie małe gliniane wspomnienia ... :))
UsuńCudnie ja, jako dziecku uwielbiałam takie zabawy !! jupi !! cudnie było paplać się i tworzyć swoje prywatne małe dzieła ... a właśnie ostatnio miałam glinę w ręce i prawie w koszyku ... chyba się po nią wrócę :)
OdpowiedzUsuńMagiczna Glina ... :D Dzieci uwielbiają, dorośli we wspomnieniach do tych zabaw powracają ... :) Warto nadrobić kilometry i wrócić by zakupić tą czarodziejską miksturę ;))
Usuń